
Czy w niepozornej szklanej tacce można
zobaczyć kosmos? Albo mikrokosmos? Czy żelazko może posłużyć do
tworzenia makro - i mikroświatów? Co można ujrzeć, patrząc na
jedną rzecz?
Galeria 51m2 zaprasza na wernisaż
konceptualno-graficznej (o ile taki termin istnieje; jeśli nie, to
właśnie powstał) wystawy Doroty Suwalskiej zatytułowanej „Patrząc
na jedną rzecz”.
Podczas wernisażu na wiolonczeli
elektrycznej zagra Marcin Krzyżanowski.
23 marca (sobota), godz, 18:00, w Galerii 51m2, siedziba NOK. WSTĘP WOLNY!
Dorota Suwalska – absolwentka
Wydziału Malarstwa warszawskiej ASP, studiowała również film
animowany na tejże uczelni. Autorka projektów artystycznych (m.in.
działań z pogranicza sztuk wizualnych i literatury), pisarka,
autorka nagradzanych i tłumaczonych na obce języki książek,
animatorka kultury, niedoszła biolożka.
Marcin Krzyżanowki – wiolonczelista,
kompozytor muzyki teatralnej i filmowej, improwizator i perfomer,
teoretyk nowej sztuki. Absolwent Akademii Muzycznej w Krakowie w
klasie wiolonczeli Leona Soleckiego. Pobierał też prywatne lekcje
kompozycji u Bogusława Schaeffera. Autor muzyki do filmu Doroty
Suwalskiej „Taniec”, którego fragmenty będzie można zobaczyć
podczas wernisażu.
A
tak o wystawie pisze autorka:
Pod
koniec lat 80. XX wieku przeprowadziłam eksperyment graficzny
polegający na odbiciu wzoru zdobiącego szklaną tacę przy pomocy
kalki kopiującej i żelazka. Rozgrzane żelazko pełniło funkcję
prasy graficznej, kalka – farby drukarskiej, taca awansowała do
roli matrycy. Powstały w ten sposób dwie odbitki: pozytyw (ciemny
wzór na jasnym tle) i negatyw (jasny na ciemnym). Efekt był
zdumiewający. Grafiki przypominały fotografie oglądanych pod
mikroskopem mikroorganizmów, komórek i organelli lub obserwowanych
przez teleskop planet. I tak oto wyprodukowany przez człowieka
przedmiot codziennego użytku przeniósł mnie w przestrzenie makro-
i mikroświatów. Efekt udało się spotęgować dzięki realizacji
na początku lat 90. plastycznego filmu pt. „Taniec”, w którym
kalko-odbitki wystąpiły. W zależności od tego, jaki im nadawałam
ruch, umieszczałam je w mikro- (pączkowanie lub przemykanie przez
kadr) lub makroświatach (wirowanie). W niektórych scenach
syntetyzowałam obie przestrzenie ze sobą (pączkowanie z
wirowaniem). Albo też umieszczałam je w rzeczywistości
dostrzegalnej ludzkim (gołym) okiem (kalko-odbitka „zachodząca”
za horyzont).
I
tak dzięki nieskomplikowanej graficznej zabawie (nazwanej przeze
mnie kalkografią) doświadczyłam tego, że patrząc wystarczająco
uważnie na jedną rzecz (najbardziej nawet banalną), można
zobaczyć wszystko. A także tego, że wszystko jest ze wszystkim
powiązane, wszystko jest wszystkim. Komórki, których wygląd
przypomina odbitki szklanej tacy, tworzą zarówno moje ciało, jak i
ciała zwierząt lub roślin. Z atomów budujących żywe organizmy
zbudowany jest również „martwy” kamień i księżyc, którego
kulisty kształt powtarza tacka. Jako niedoszły biolog pewno łatwiej
mogłam dostrzec w szklanej okrągłej tacy matrycę dla wizerunków
planet, mikroorganizmów, komórek, jąder komórkowych, atomów,
protonów, neutronów... i wyobrazić sobie materię (nawet tak
ulotną jak atomy tlenu), którą w każdej chwili, z każdym
oddechem wymieniam z otaczającym mnie światem, a może raczej
należało by powiedzieć, światem, który jest mną, światem,
którym jestem. Idąc dalej tym tokiem myślenia, zdałam sobie
sprawę, że to co robię tu i teraz ma wpływ na to, co dzieje się
setki, a nawet tysiące kilometrów stąd. Nawet to, co kupuję, co
jem nie pozostaje obojętne na mniej lub bardziej oddalone ode mnie
istoty i przestrzenie (choć mam świadomość, że do tego, by
dokonać satysfakcjonującej zmiany ten wpływ nie wystarczy). I vice
versa, te odległe, nieznane mi byty wpływają na mnie. W ten oto
sposób estetyczne (a potem również duchowe) przeżycie, którego
dostarczyła mi szklana tacka, wróciło na grunt codzienności i
zyskało wymiar praktyczny. A jednocześnie estetyka kalkografii
przeniosła mnie na grunt etyki.
Odkrycie,
które opisuję, miało raczej charakter procesu (w dodatku
trwającego wiele lat), niż olśnienia (choć elementy olśnienia
też w tym były) i graficzny eksperyment nie był z pewnością
jedyną jego przyczyną. Być może dostrzegłam po prostu to, czego…
szukałam, zdając sobie jednocześnie sprawę, jak wiele osób
przede mną przechodziło podobny proces i doświadczało podobnych
olśnień.
Teraz
spróbuję Wam pokazać, co zobaczyłam... patrząc na jedną
rzecz.
Dorota
Suwalska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz